
Katarzyna Jaroszewska ma 18 lat i jest mieszkanką Gminy Włocławek. Jej pasją jest pisanie wierszy, co stanowi dla niej również formę terapii. Przygodę z pisaniem rozpoczęła w roku 2016. Pomogło jej ono w czasie walki z nowotworem, który zdiagnozowano u niej w styczniu 2019 roku. Kasia opowiada o swojej walce z nowotworem i pasji pisania wierszy.
Nie poddałam się jednak. Walczyłam i nadal walczę. Wyczerpujące leczenie dało mi w kość, czego skutki odczuwam do chwili obecnej. Mimo to, nie zamierzałam stać w miejscu i spoglądać na to, jak życie przemykało mi pomiędzy palcami. Nowotwór nie zamknął mojego okna na świat, nie pozwoliłam mu na to. W chorobie rozwinęłam się literacko. Kreatywne myślenie umożliwiło i nadal umożliwia mi docieranie do nieznanych dotąd życiowych sfer, np. poprzez uczestnictwo w różnych konkursach związanych z moimi pasjami.
Rok 2019 dał mi wiele, odbierając. Nie winię go za to, co się wydarzyło. Był to dla mnie bardzo ciężki okres, czas metod, prób oraz błędów, w którym moje ciało i psychika zaliczały najważniejszy, najtrudniejszy życiowy egzamin, ale z głęboką wiarą, nadzieją, optymizmem udało się go zdać ze wspaniałym wynikiem.
Nowotwór zaatakował mój kręgosłup, przez co poruszam się w gorsecie, rehabilituję się. Siłę czerpię także od czuwających przy mnie „ziemskich aniołów”, z małych radości i nieustannie rodzących się w głowie dobrych myśli.
W czasie leczenia udało mi się wydać także dwa tomiki moich wierszy (pierwszy z pomocą Fundacji MAM MARZENIE), pt. „Przystań do której powracam” oraz „Od mroku do słońca”, będących pomnikiem mojej duszy, odbiciem mojego wnętrza, przepełnionych wiarą, nadzieją, miłością, pozytywnym spojrzeniem na życie. Drugi z nich pomogła mi wydać Fundacja ANWIL DLA WŁOCŁAWKA, dzięki przyznanemu mi stypendium naukowemu. Stanowi on zbiór utworów podsumowujących dwanaście miesięcy mojego leczenia onkologicznego, z osobistymi komentarzami, zdjęciami, moimi refleksjami względem postrzegania rzeczywistości.
Poprzez niego, jak i swoje działanie w ramach wolontariatu, chciałabym wspierać na duchu wszystkich tych, którzy walczą z nowotworem, z własnymi słabościami, powikłaniami po leczeniu, ale też tych, którzy wątpią, bo nad koroną ich życia pojawił się jakiś niechciany cień.
Wiem, że każdego z nas na ziemskiej drodze spotyka wiele trudnych momentów, ale jesteśmy w tym razem. Wysyłam więc ogrom ciepła wszystkim tym, którzy walczą i „biegną przed siebie choć coraz mniej sił…”, by jak Ikar szybowali do samego nieba oraz smakowali wolności, radości, błogości, by lecieli przed siebie z myślą w głowie o tym, że nadzieja, wielka nadzieja pozostaje nieśmiertelna do samego końca i pozwala ona przejść drogę od mroku do słońca…
Maratończyk
Zaczynam bieg z bagażem doświadczeń na plecach.
Wielki jest to ciężar, ale staram się nie garbić.
Z piersią wypiętą do przodu i orłem w sercu lecę do mety.
To długi dystans – kilometry do przebycia.
Wiem, ale publiczność nie daje mi upaść.
Bo właśnie teraz poczułam, że w tym biegu człowiek
jest wielką nadzieją.
Moją nadzieją.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie