
28 sierpnia 2015 roku obradowała Rada Społeczna Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Włocławku. W tym czasie przed budynkiem administracyjnym szpitala pojawiło się kilku rozgoryczonych ratowników, z którymi Marek Bruzdowicz obecnie p.o. dyrektor szpitala podpisał kontrakt, a przed kilkoma dniami wręczył im rozwiązanie zawartej umowy. W zawartych kontraktach znamienną była umowa lojalnościowa, która zobowiązywała do pracy wyłącznie na rzecz tej jednostki organizacyjnej. Ratownicy nie mogli pracować w innej tego typu placówce zdrowotnej, dlatego zrezygnowali niektórzy z pracy w innym miejscu. Poza tym część z nich założyła działalność gospodarczą, zakupiła sprzęt medyczny, zrezygnowała z pracy w innym mieście, aby tutaj mogła skorzystać z oferty konkursowej.
Tymczasem jak się okazuje praca ich była bardzo krótka. Trwała ona zaledwie 3 miesiące ponieważ p.o dyrektor Bruzdowicz najpierw zawarł kontrakt, a obecnie niespodziewanie wypowiedział go 20 osobom tłumacząc to podczas spotkania z dziennikarzami ekonomią szpitala i analizą organizacyjną, która ujawniła zbyt duże zatrudnienie na stanowiskach pracy.
Celem dzisiejszej pikiety jest walka i miejsca pracy. Chcielibyśmy wrócić do pracy ponieważ zostaliśmy oszukani. Umowy zostały podpisane na okres 3 lat. Ciekawym aspektem były w tych kontraktach umowy lojalnościowe. Dzień przed wypowiedzeniem zostaliśmy skierowani jeszcze na szkolenie. Wypowiedzenia otrzymaliśmy przy pracy z pacjentami. Inni dostali zwolnienia na zasadzie łapanki. Niektórzy musieli odejść od łóżka pacjenta. Dobro pacjenta jest w słupkach finansowych. Obecnie będzie selekcja pacjentów. Oczekujemy sprawiedliwości - mówili rozgoryczeni ratownicy.
Na pytania dziennikarzy w kwestii zwolnienia pracowników odpowiedział Marek Bruzdowicz, p.o. dyrektora tuż po zakończeniu Rady Społecznej.
To dla mnie najbardziej przykra sprawa. Lubię pracować natomiast bardzo nie lubię zwalniać pracowników. Sytuacja zastana w czerwcu, brak pełnej analizy zasadności zatrudnienia takiej liczby ratowników, zmusiły nas do podjęcia działań, które będą normalizowały ten stan zatrudnienia, a przede wszystkim możliwości finansowych szpitala do zatrudnienia tak olbrzymiej grupy pracowników. W czerwcu łączna pula ratowników przekraczała 90 osób. Były różne uzasadnienia natomiast nijak to się ma do sytuacji finansowej i do potrzeb zatrudnienia. To jest kwestia odpowiedzialności i wiedzy osób zarządzających. Taka przypadła mi rola, że muszę godzić wodę z ogniem, czyli pieniądze z organizacją, z bezpieczeństwem pacjenta i wszystkimi uwarunkowaniami - wyjaśniał dyrektor.
Dalej Bruzdwicz wyjaśniał, że analiza wykazała że jest przerost zatrudnienia i musi być on zredukowany. Konsekwencją tego jest rozwiązanie umów cywilno-prawnych.
Jak sam wyjaśnia podpisanie umów było czynnością formalną, rezultatem przetargu, który został rozstrzygnięty podczas sprawowania funkcji przez dyrektora Malatyńskiego. „Ktoś dał im nadzieję na pracę” – podkreśla Bruzdowicz. Tłumacząc tym samy, że nie były to jego decyzje.
Zwolnienie ratowników pozwoli uzyskać oszczędności około 90 tysięcy złotych w szpitalu.
Czy to jest kwota wystarczająca aby pokryć dług na ten moment wynoszący ponad 42 mln zł, w tym 30 mln zł zobowiązań wymagalnych jak nas poinformował p.o. dyrektora.
Musimy szybko zabezpieczyć środki wspomagające bieżącą sytuację. Najogólniej musi być kredyt, ponieważ może wkroczyć komornik. Musimy zabezpieczyć mieszkańców przed koniecznością dojeżdżania do Torunia czy Bydgoszczy. Pacjenci muszą mieć bezpieczne warunki leczenia - wyjaśniał Bruzdowicz.
Dyrektor zapewniał jednak, że zmniejszona ilość pracowników nie będzie miała wpływu na świadczenie usług medycznych.
Gdybym jednak nie miał pewności, że nie będzie zachwiane bezpieczeństwo pacjenta nie zwolniłbym tych pracowników - dodał Bruzdowicz.
Prowadzona jest nadal analiza zawartych umów także w odniesieniu do lekarzy. W tym zakresie jak deklaruje również zostaną wprowadzone modyfikacje. Zatrudnienie zostanie zoptymalizowane.
Będący na spotkaniu Sławomir Kopyść członek zarządu województwa Kujawsko – Pomorskiego na pytanie: Czy czuje się współodpowiedzialny za obecną sytuację szpitala? odpowiedział:
Wszyscy jesteśmy współodpowiedzialni za zaistniałą sytuacje szpitala, nawet ci co z uporem przedstawiają szpital w czarnych barwach. Niech każdy uderzy się w swoje piersi – mówił Kopyść.
Jest jednak światełko w tunelu na rozwój szpitala. Obecna optymalizacja zatrudnienia nie wpłynie na prowadzone inwestycje jak podkreślano na spotkaniu. Dyrektor szpitala w przyszłości nie wyklucza zatrudniania ratowników ponieważ zakłada, że szpital wojewódzki we Włocławku będzie się rozwijał.
Dołącz do nas na Facebooku kliknij [tutaj] dowiesz się więcej.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie