
Antoś z Lubienia Kujawskiego to pełen życia, zawsze uśmiechnięty 10 latek, który wszystkich zarażał swoją pozytywną energią. Z dnia na dzień chłopca zaatakowała choroba. Diagnoza brzmiała ostra białaczka. Teraz 10 latek z dnia na dzień słabnie w szpitalnym łóżku, a serca rodziców pękają z bólu na miliony kawałków.
Poznajcie historię Antosia z Lubienia Kujawskiego, który zachorował na ostrą białaczkę i pilnie potrzebuje pomocy.
Wszystko zaczęło się w święta Bożego Narodzenia. Antoś nie mógł nacieszyć się prezentami. Dokuczał mu ból brzucha. Nie przypuszczaliśmy wtedy, że może być to objaw czegoś poważniejszego. Wkrótce pojawił się też ból kręgosłupa. W styczniu synek przewrócił się, tłumacząc, że nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Zaniepokojeni wezwaliśmy karetkę.
Do domu wróciliśmy jedynie ze środkami przeciwbólowymi. Dni mijały, a leki zupełnie nie działały. Udaliśmy się do lekarza, żeby prosić o pomoc. Wiedzieliśmy, że coś jest nie tak, jednak w najgorszych snach, nie przypuszczaliśmy, że lada moment nasze dziecko będzie musiało stoczyć walkę z tak bezlitosną chorobą…
Na początku lutego trafiliśmy do szpitala. Tam zlecono szereg badań i jedno po drugim dawało fatalne wyniki. Lekarze podjęli decyzję o natychmiastowym transporcie Antka do szpitala onkologicznego w Bydgoszczy, 130 km od naszego domu. Tam po dokładnych badaniach otrzymaliśmy diagnozę – ostra białaczka limfoblastyczna. W jednej chwili zawalił nam się świat. Jedyne co pamiętamy to strach.
Obecnie dla Antka szarą codziennością jest widok lekarzy, a jego domem stała się sala szpitalna, z dala od rodziny. Ze względu na nacieki na kręgosłupie nie może chodzić. Całymi dniami leży w szpitalnym łóżku w specjalnej kamizelce.
Antoś każdego dnia zadziwia nas swoją odwagą. Bardzo dzielnie zniósł pierwszą chemię. Jednak lada moment kolejna dawka i wiemy, że w końcu nastąpi załamanie… Już teraz synek bardzo spuchł od podawanych sterydów, lada moment straci swoje włoski. Wiemy, że będzie to dla niego prawdziwy cios.
Jesteśmy w trakcie pierwszego etapu leczenia. Przed nami jeszcze długa i wyczerpująca droga. Lekarze prewidują, że leczenie będzie trwało minimum rok. Jako mama musiałam zrezygnować z pracy. Nie wyobrażam sobie nie być przy szpitalnym łóżku synka.
Koszty wciąż rosną… Leki, środki higieniczne, opatrunki, rehabilitacja i dojazdy do szpitala pochłaniają ogromne pieniądze. Nasze studiujące dzieci robią wszystko, żeby pomóc. Każdy stara się dołożyć coś do rodzinnego budżetu. Jednak w obliczu nadchodzących wydatków, to nie wystarcza…
Wierzymy, że Antoś wróci do swojego dotychczasowego życia, będzie mógł spełniać swoje dziecięce marzenia. Zrobimy wszystko, żeby ponownie zobaczyć uśmiech na jego twarzy. Z całego serca prosimy Was o wsparcie. Nie pozwolimy, żeby białaczka pokonała naszego najdzielniejszego wojownika.
Rodzice
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie