Reklama

Jacek Kuźniewicz wygrał proces z Prezydentem Włocławka. Były prezes MPEC komentuje wyrok

nWloclawek.pl
07/02/2022 18:28

Z jednym z nielicznych samorządowców z tak bogatym bagażem doświadczeń, który w trakcie swojej kariery zawodowej pełnił funkcję dyrektora Departamentu w Urzędzie Marszałkowskim w Toruniu, I zastępcy prezydenta miasta ds. Inwestycji i Rozwoju w latach 2006-2014, byłym radnym sejmiku województwa kujawsko-pomorskiego w latach 2014-2018, prezesem MPEC sp. z o.o. w latach 2014-18, specjalistą w zakresie funduszy Unii Europejskiej  aktualnie zajmującym się rozwojem i inwestycjami w jednej z podwarszawskich gmin Jackiem Kuźniewiczem rozmawiamy o tym jak potoczyły się jego losy po odwołaniu ze stanowiska prezesa MPEC we Włocławku, planach na przyszłość, wyroku  sądu z powództwa Jacka Kuźniewicza przeciwko Markowi Wojtkowskiemu o ochronę dóbr osobistych i zadośćuczynienie.

Redaktor: Jak potoczyły się Pana losy po odwołaniu ze stanowiska z prezesa MPEC we Włocławku?

Jacek Kuźniewicz: Po zakończonej kampanii wyborczej wróciłem do poprzedniego miejsca pracy, czyli do Urzędu Marszałkowskiego, gdzie przed powołaniem na stanowisko zastępcy prezydenta w 2006 roku zajmowałem się funduszami unijnymi. Przekonany przez Marszałka Województwa, że będzie to dla mnie lepsze rozwiązanie, zgodziłem się na przeniesienie do WORD w Toruniu. Po pół roku zwolniono mnie jednak i stamtąd. Po wyborach w 2018 także usunięto z pracy moją żonę, która od 2001 roku pracowała we włocławskim samorządzie. W ten sposób pozbawiono mnie i moją rodzinę pracy i środków do życia. Można się różnić politycznie, mieć inne poglądy, ale czegoś takiego będąc w polityce nigdy nie doświadczyłem - zemsty. Dla mnie to coś niespotykanego. Los rzucił mnie i moją rodzinę do stolicy, ja aktualnie zajmuję się rozwojem i inwestycjami w jednej z podwarszawskich gmin, a żona jest inspektorem kontroli państwowej w centrali Najwyższej Izby Kontroli. Satysfakcję mam taką, że zostały docenione moje umiejętności i kwalifikacje w otwartym konkursie.

Redaktor: Jakie ma Pan plany na przyszłość?

Jacek Kuźniewicz: Nie wiem jeszcze, co przyniesie przyszłość. Życie nauczyło mnie ostatnimi czasy, że niczego nie można być pewnym i niczego na pewno planować. Woody Allen zdaje się powiedział słowa, które głęboko wziąłem sobie do serca: „Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość”. Dokładnie tego doświadczyłem. Ale dziś też wiem, że wszystko w życiu jest po coś. Ja nauczyłem się pokory, cierpliwości, wiele rzeczy i wartości zweryfikowałem. A ludzie wokół mnie? Zweryfikowali się sami - i to chyba największy plus tych moich bolesnych doświadczeń. Chciano mnie zniszczyć, złamać, ale to się nie udało! Jestem dziś starszy i chyba mądrzejszy, a na pewno silniejszy. Dlatego nie chcę ani snuć planów długoterminowych, ani tym bardziej o nich mówić. Chcę cieszyć się zdrowiem, zwłaszcza w tych niepewnych pandemicznych czasach, spokojem, stabilizacją, przede wszystkim skupić się na szczęściu i przyszłości córki, która w tym roku zdaje maturę i wybiera się na studia. A co w moim życiu zawodowym przyniesie przyszłość? Jakie rozwiązania i rozdania? Czas pokaże. Jestem pasjonatem samorządu i z pewnością dalej będę się poświęcał pracy samorządowej na rzecz poprawy życia mieszkańców. Tym bardziej, że to trudne czasy dla samorządności w Polsce, nie sprzyja temu polityka rządu, ale też sytuacja gospodarcza i post-pandemiczna rzeczywistość.

Redaktor: Czy wystartuje Pan w wyborach na Prezydenta Włocławka?

Jacek Kuźniewicz: Nie. Nie mam takiego zamiaru, to już zamknięty dla mnie rozdział. Spróbowałem – nie udało się i szanuję tamtą decyzję mieszkańców Włocławka. Ambicje prezydenckie mam już za sobą. Minęło kilka lat od tamtego czasu i ja dziś nie tylko jestem w innym momencie swojego życia, ale przede wszystkim wiele zweryfikowałem i mogę zdecydowanie powiedzieć też, że jestem innym człowiekiem. Poza tym nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki… Obserwuję jednak i krytycznie oceniam to, co dzieje się we Włocławku w ostatnich latach, choć są też pozytywne działania. Cieszę się, że pion rozwoju i inwestycji po latach wrócił w ręce Lewicy, choć to nie jest już ten sam układ - team, który tworzyłem z Prezydentem Pałuckim. Zawsze lata, kiedy Lewica odpowiadała za tę część zarządzania miastem były dobrym okresem dla Włocławka, choć nie wolnym od błędów. Teraz jednak zdaję sobie sprawę z blokady jaką mają pomysły i koncepcje kreowane w pionie rozwoju. Obserwując to z boku, z oddali widzę to bardzo jaskrawo i wyraźnie.

Redaktor: Dlaczego Pan złożył pozew przeciwko Panu Markowi Wojtkowskiemu?

Jacek Kuźniewicz: Dlaczego? To chyba oczywiste dla każdego, kto jest uczciwy, rzetelnie pracuje, z pasją oddaje się sprawie i firmie, którą się mu powierza …i zarządza nią dobrze. A w zamian zostaje obrzucony błotem – stekiem kłamstw, pomówień, oszczerstw. I robi się tak na potrzeby debaty publicznej i kampanii wyborczej. Ze mną tak postąpiono, i to w wywiadzie udzielonym jednej z włocławskich telewizji – by mnie zdyskredytować w oczach mieszkańców, by ukryć własne wady czy kompleksy wobec mnie, bo stałem się niebezpiecznym konkurentem. W kampanii samorządowej w 2018 roku byłem szczególnym obiektem ataku hejterów (związanych z ówczesnym układem władzy). Doświadczyłem tego natychmiast po odwołaniu mnie z funkcji prezesa zarządu MPEC, kiedy to Pan Marek Wojtkowski w lokalnej telewizji opowiadał nieprawdę na temat mojej działalności jako prezesa MPEC, informując opinię publiczną o nieprawdziwych zdarzeniach, tylko po to, aby mnie zdyskredytować w oczach mieszkańców, doprowadzić do utraty zaufania. Wszystko to było u progu kampanii wyborczej, zatem mieszkańcy dostali jasny, choć nieprawdziwy sygnał od pierwszego obywatela miasta na temat mojej osoby. Czym ta nagonka na mnie mogła skutkować? (Poza tym uruchomiona została cała machina hejtu, której w głównym mierze organizatorem był mój następca w fotelu prezesa MPEC).

Przykre to i niegodne, zwłaszcza osoby piastującej najważniejszą funkcję w mieście, funkcję która zobowiązuje do uczciwości, wiarygodności, prawdomówności. Tego oczekują wyborcy, mieszkańcy miasta. I wielu z nich, niestety, tym słowom zaufało, uwierzyło w nie. Taki był cel tej wypowiedzi, i został częściowo osiągnięty. Ja przez wiele lat firmowałem swoim nazwiskiem wiele inwestycji w mieście, całym sobą angażowałem się w pracę na rzecz Włocławka i jego mieszkańców. Tym bardziej było to dla mnie przykre. Poniżono mnie, odsądzono od czci i wiary. I o tę cześć zdecydowałem się na drodze postępowania sądowego zawalczyć… Bo za swoje słowa i czyny trzeba brać odpowiedzialność. Szkoda tylko, że (w obecnej włocławskiej rzeczywistości) swojej uczciwości czy rzetelności trzeba dowodzić przed sądem. Tak nie powinno być i chyba wszystkim nam mój przykład dać powinien do myślenia!!!

Redaktor: Jaki był finał tej sprawy?

Jacek Kuźniewicz: Po prawie trzech latach procesu w styczniu tego roku Sąd Apelacyjny w Gdańsku podtrzymał decyzję sądu pierwszej instancji sprzed roku – Sądu Okręgowego we Włocławku, że wszystkie pomówienia i oszczerstwa wyrażane publicznie pod moim adresem były nieprawdą! Sąd uznał, że opinie Pana Marka Wojtkowskiego stawiające mnie w złym świetle w oczach Włocławian wygłaszane w lokalnej telewizji były nieuprawnione, że w tym wywiadzie nie ograniczył się jedynie do oceny mojego postępowania, ale powoływał się na zdarzenia, które w rzeczywistości nie miały miejsca, czym wpłynął na postrzeganie mnie w opinii publicznej. Wygrałem proces i dowiodłem, że byłem i jestem uczciwy, że to co o mnie mówiono nie miało nigdy odzwierciedlenia w rzeczywistości! Mam satysfakcję, udzielam Państwu tego wywiadu po długim czasie nieobecności… z tarczą, a nie na tarczy. Przede wszystkim mam jednak poczucie sprawiedliwości, bo o to mi głównie chodziło – o sprawiedliwość, honor, godność, odzyskanie dobrego imienia, które zostało zszargane… Zawsze wierzyłem, że warto być uczciwym. Ja za uczciwość dostałem mocno w kość, ale było warto. Jak widać, prawda zawsze się obroni. Granicą krytyki drugiego człowieka jest właśnie prawda, zawsze być powinna! W tym przypadku tak się nie stało. Zamiast konstruktywnej krytyki mieszkańcy Włocławka usłyszeli na mój temat z ust osoby piastującej najwyższą funkcję w mieście kłamstwa i pomówienia – po to by zniszczyć mój dorobek pracy samorządowej. Dziś ja mogę chodzić z podniesionym czołem, a ktoś powinien się wstydzić. Ale wstyd to kwestia przyzwoitości i sumienia…

Dziękujemy za rozmowę

Ja również dziękuję.

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    xD - niezalogowany 2022-02-08 11:48:07

    Nie wolno podważać ostatecznego wyroku sądu. Ale można napisać ,że Prezydent naszego miasta jest kłamcą , bo tak orzekł ostatecznie sąd. Jak ktoś kłamie w jednej sprawie , to może kłamać we wszystkich innych. Ciekawe kiedy NIK zajrzy do UM ?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Filip - niezalogowany 2022-02-11 14:01:03

    Analogiczną sprawę przegrał Kuźniewicz w 2018 roku. 1:1. Polityka ;)

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nWloclawek.pl




Reklama
Wróć do