
Adam Feder z kanału Super Express w cyklu „KOMENTERY” zajrzał do Włocławka i opisał zjawisko, które od lat zmienia mapę Polski: wyludnianie miast średniej wielkości. W materiale wybrzmiała prosta statystyka i mocne emocje. Trzy dekady temu miasto liczyło 125 tys. mieszkańców. Dziś – 93 tys.
To nie był chłodny raport. To był zapis rozmów na ulicy, spojrzenie na puste witryny i pytanie, które przewijało się przez cały odcinek: dlaczego ludzie stąd wyjeżdżali i nadal wyjeżdżają?
Feder od kilku miesięcy wracał do tematu kurczących się ośrodków. Wcześniej odwiedził Bytom, Bydgoszcz, Częstochowę, Radom i Wałbrzych. Każdy odcinek opierał na krótkich rozmowach w przestrzeni publicznej i obserwacji tego, co widać gołym okiem: zamknięte lokale, brak kolejek, przystanki bez tłumu. We Włocławku zastosował ten sam klucz – tu dominowały głosy o bezrobociu i starzeniu się społeczności.
Reporter prowadził widza przez centrum, gdzie kiedyś tętnił handel. Padały słowa o „pozamykanych sklepach”, zamurowanych oknach i kamienicach, które „wszystko się sypie”. Jedna z kobiet komentowała bez owijania: „tyle lat miało być lepiej i nic nie jest lepiej”. Mężczyzna z wieloletnim sklepem dodawał: „w tym samym miejscu 75 lat jesteśmy… nie ma nic”.
W centrum dominowali seniorzy. Brakowało dzieci, brakowało nastolatków. Młodzi wymieniali kierunki bez wahania: Warszawa, Bydgoszcz, Gdańsk, Trójmiasto. „A czemu młodzi wyjeżdżają?” – pytał Feder. „Nie wiadomo” – padało raz po raz, a za chwilę dopowiedzenie: praca i pieniądze.
Mieszkańcy przywoływali obraz miasta „jak na Marszałkowskiej”, kiedy z Celulozy (Cella) wychodziły zmiany, a osiem dużych zakładów – fabryka fajansu, porcelany, Wika, Drumet, Cella – dawało pracę tysiącom. Dziś w relacjach przewijała się jedna nazwa: Azoty. „Reszty nie ma” – słyszeliśmy wielokrotnie. Ludzie wskazywali na lokale „zabite deskami” i „zamurowane okna”. Podkreślali, że nawet lombardy ustąpiły – „a przecież one zamykają się na końcu”.
W wypowiedziach przewijały się trzy przyczyny.
Rynek pracy i płace. „Szukają pracy – nie ma pracy”, „na śmieciówkach”, „to nie są te stawki, co powinny być”. Ktoś mówił o 30 zł za godzinę, co dawało ok. 5 tys. zł miesięcznie – rzadkość. Inny ujął to prosto: „nie ma zakładów, zostali prywaciarze, płacą mało albo nie wypłacają”.
Jakość życia dla młodych. Padały słowa „nudno”, „nie ma atrakcji”, „kierunków na studiach też brakuje”. Młodzi planowali studia w Warszawie, Gdańsku czy Bydgoszczy. „Z geografią tutaj też za bardzo nie znajdę miejsca” – słyszeliśmy.
Demografia. Mało urodzeń, roczniki coraz mniej liczne, więcej emerytów i rencistów. „Miasto emerytów” – powtarzano.
W rozmowach często pojawiała się Holandia. „Tam lepiej”, „tam się uśmiechają”, „jak się zarabia 8–10 tys. zł na rękę, to inaczej się żyje”. Dwóch młodych mężczyzn wróciło tylko „na chwilę, w przerwie między sezonem”. Różnice w zarobkach padły wprost: „tu 4–5 tysięcy, tam minimalnie dwa razy tyle”. Inna rozmówczyni mówiła bez wahania: „tutaj życie to nie jest życie”.
W kadrze pojawił się nowy dworzec i porządek, który – jak zauważył Feder – „wygląda europejsko”. Ten obraz nie przykrył jednak codzienności. „Kiedyś autobus był pełny, dziś wracam sam” – mówił mężczyzna dojeżdżający do pracy. W tle przewijała się myśl, że praca owszem bywa, ale „za najniższą”.
Nie wszyscy rozkładali ręce. Pojawiały się też słowa nadziei: „miasto odżywa”, „sklepy się pootwierały”, „jest w co inwestować”. Jeden z rozmówców deklarował: „zostaję, polecam Włocławek”. Opowiadał o wydarzeniach na przystani, o Słodowie, o „fajnym klimacie” kibicowskim. To nie był głos naiwny, raczej próba uchwycenia tego, co działa – bliskość, „wszędzie na piechotę”, ludzie, którzy się znają. Feder, mimo ostrego tytułu filmu, przywołał zdanie, które stało się klamrą materiału: „Ja widzę tu przyszłość”.
W materiale wybrzmiały liczby, które trudno zlekceważyć. Unijne dofinansowania i środki publiczne trafiały do kilku obszarów:
Rewitalizacja i przestrzeń: „ogród na pompce” w Parku Sienkiewicza (3 mln zł, z czego 2,5 mln zł z UE), rozbudowa przystani na Zalewie Włocławskim (ponad 20 mln zł, prawie 13 mln zł z UE), nowe ścieżki rowerowe,
Kultura: Centrum Kultury Browar B – 25 mln zł z funduszy unijnych,
Rynek pracy i edukacja: ponad 20 mln zł na walkę z bezrobociem i przekwalifikowanie, 12 mln zł dla szkół zawodowych, ponad 20 mln zł na przebudowę i wyposażenie wydziału nauk o zdrowiu w Państwowej Akademii Nauk Stosowanych,
Transport: 26 autobusów elektrycznych i hybrydowych za 75 mln zł (ok. 55 mln zł z KPO i funduszy UE).
To były liczby z ekranu, ale w tle wracało pytanie: czy inwestycje nadążały za demografią? Na razie trudno było znaleźć dowód na odwrócenie trendu.
Wśród plusów wymieniano zwartość miasta („wszędzie na piechotę”), znajomość ludzi, spokój, „fajny klimat” kibicowski, wydarzenia na przystani i Słodowie, Katedrę i Park Sienkiewicza. Minusy? Brak kierunków studiów, które przyciągałyby i zatrzymywały absolwentów („medycyny tu nie zrobię”, „z geografią też trudno”). Wypowiedzi układały się w życiorysy, nie w statystykę: ktoś zostawał z przywiązania do miejsca, ktoś wyjeżdżał „po więcej”.
W rozmowach pojawiła się zapowiedź pierwszej w Polsce i Europie małej, kontenerowej elektrowni jądrowej w rejonie Włocławka. Dla części mieszkańców to była realna nadzieja na nową jakość rynku pracy i impuls inwestycyjny. Dla innych – obietnica, którą życie dopiero zweryfikuje. Ten wątek powracał w tonie ostrożnego optymizmu: „być może to jest szansa dla Włocławka”.
„To miasto aż kurczy się w oczach! Jeszcze 30 lat temu Włocławek zamieszkiwało 125 tysięcy osób. Dziś to już tylko 93 tysiące!”.
„Dlaczego Polacy wyjeżdżają z Włocławka? Dlaczego rodzi się tam tak mało dzieci?”.
„Miasto wymiera! Zostali sami emeryci. Bezludzie! Tu nie ma życia! Ja widzę tu przyszłość”.
„Gdybym wiedział, że to taka dziura finansowa, w życiu bym się tu nie sprowadził”.
„Kiedyś było jak na Marszałkowskiej… a teraz puste pomieszczenia”.
Włocławek w tym reportażu tworzyli konkretni rozmówcy. Starszy pan, który „urodził się we Włocławku i zostanie tu zawsze”, bo „to rodzina, sentyment”. Młodzi, którzy planowali wyjazd „na chwilę”, a potem na dłużej. Kibice, dla których lokalny klub i trybuna to wspólnota. Pracownicy, którzy wspominali zakłady, mieszkania zakładowe i „lżej było, gdy byłem młody”. Ten splot pamięci i teraźniejszości tłumaczył nie tylko statystykę, ale i nastrój miasta.
Włocławek był symbolem większej zmiany: ubywał mieszkańców, a średnia wieku rosła. Przyczyny rozjeżdżały się po trzech torach – praca, jakość życia, demografia. Równolegle miasto korzystało z dużych środków z UE i inwestowało w przestrzeń, kulturę, edukację oraz transport. Czy to wystarczyło, by odwrócić trend? Na razie nie.
Reportaż kończył się bez efektownej kropki. Zostało pytanie i zdanie, które spinało cały materiał: „Ja widzę tu przyszłość”. Jeśli coś miało zatrzymać odpływ – to praca z sensowną płacą, oferta dla młodych i wykorzystanie inwestycji, które już są. Krótko: mniej pustych witryn, więcej powodów, by zostać.
Cały materiał do obejrzenia na kliknij tutaj
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.