Pożar przy ul. Kaliskiej. Włocławianka straciła dom i ukochane zwierzęta. Cisza na klatce schodowej jeszcze długo po wszystkim niosła w sobie echo tamtego wieczoru. 4 listopada w budynku przy ul. Kaliskiej 6 doszło do pożaru, który zmienił życie jednej z mieszkanek w dramat, z jakiego trudno się podnieść. Ogień wygasł, zanim strażacy dotarli na miejsce, lecz to, co zostawił po sobie, było nie do uniesienia.
Kiedy zastępy straży weszły do środka, zobaczyły zadymione pomieszczenia i ślady ognia, który zdążył przejść przez mieszkanie, zabierając ze sobą niemal wszystko. W środku ratownicy natrafili na ciała dwóch psów i czterech kotów. Jeszcze wcześniej z budynku zdołało wyjść troje sąsiadów. Według relacji strażaków pożar zgasł, prawdopodobnie z braku tlenu.
Bryg. Mariusz Bladoszewski z włocławskiej straży pożarnej mówił o ogromnym zadymieniu i trudnych warunkach, jakie panowały w środku. Jego słowa nie pozostawiają wątpliwości, że skala zniszczeń była od początku bardzo duża.
Kobiety, która wynajmowała lokal nie było wtedy w domu. Na stronie zbiórki napisała, że wracając, poczuła zapach spalenizny jeszcze zanim weszła do budynku. Klatka schodowa była zadymiona, w drzwiach widać było ślady ognia, który przeszedł przez wnętrze, nim ktokolwiek zdążył zareagować.
„Wynajmowane przeze mnie mieszkanie było zwyczajnym miejscem codzienności – spokojnym, bezpiecznym, oswojonym. Wszystko zmieniło się w jednej chwili” – napisała.
Jej relacja pokazuje, jak szybko zwyczajne popołudnie potrafi zamienić się w coś nie do ogarnięcia. Ogień zniszczył większość wyposażenia, a mieszkanie wymaga dziś kapitalnego remontu. Kobieta straciła prawie wszystko, co miała. Ocalał jedynie żółw.
Najtrudniejsza część tej historii nie dotyczy jednak strat materialnych. Poszkodowana straciła swoje zwierzęta. „To była rodzina” – napisała wprost. Tego nic nie zwróci.
W swoim wpisie wspomniała również o problemach zdrowotnych, z którymi walczy od dłuższego czasu. Tętniak, cukrzyca, choroby tarczycy – to nie są sprawy, które da się odłożyć „na później”. Właśnie dlatego obecna sytuacja okazała się dla niej szczególnie ciężka.
Włocławianka założyła zbiórkę i poprosiła o wsparcie. Każda złotówka ma pomóc jej stanąć na nogi, wyremontować mieszkanie i wrócić do jakiejkolwiek normalności. Została z ogromnymi kosztami, a do tego z żałobą i codziennością, która nagle stała się trudniejsza, niż ktokolwiek mógłby przewidzieć.
Pożar przy ul. Kaliskiej odebrał mieszkance Włocławka dom i zwierzęta, a to, co ocalało, wymaga odbudowy od podstaw. Trwa zbiórka, która ma pomóc jej zacząć od nowa.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie