
Na dzisiejszej sesji Rady Miasta Włocławek nie zabrakło emocji. Dyskusja o relokacji migrantów i budowie Centrum Integracji Cudzoziemców przyciągnęła nie tylko radnych, ale i licznie zgromadzonych mieszkańców. W tle napięć pojawiły się także interwencje posłanek i dramatyczne relacje osób powracających z Niemiec. Ostatecznie ustalono termin na 3 czerwca.
Początek sesji i reakcja mieszkańców
Dzisiejsza sesja Rady Miasta Włocławek przebiega w atmosferze napięcia. Projekt w sprawie sprzeciwu wobec relokacji migrantów oraz budowy Centrum Integracji Cudzoziemców na terenie miasta Włocławek był w proponowanym programie sesji, ale został zdjęty z porządku obrad. Jednak sytuacja zmieniła się około godziny 11:00, gdy do sali sesyjnej przybyli mieszkańcy, domagając się jednoznacznego stanowiska w tej sprawie.
Po intensywnych wymianach zdań zarządzono półgodzinną przerwę.
Stanowisko radnych
Jarosław Chmielewski z klubu PiS jasno zadeklarował:
"Obstajemy przy tym, żeby nie dopuścić do sytuacji, jaka ma miejsce w Berlinie czy w Szwecji. Jeśli nie uda się na sesji, będziemy szukać innych sposobów - może ulicznych protestów."
Radny apelował również do rządzącej koalicji o wstrzymanie się od głosu w imię bezpieczeństwa mieszkańców.
Prezydent Włocławka, Krzysztof Kukucki, zaproponował przygotowanie wspólnego projektu uchwały:
"Jeśli usiądziemy i przygotujemy ten dokument wspólnie, gwarantuję wam, że zostanie przyjęty na sesji."
Podkreślał, że decyzje powinny być podejmowane ponad podziałami politycznymi.
Uchwała i jej treść
Mieszkańcy przypomnieli, że w "zamrażarce" wciąż leży obywatelski projekt uchwały, podpisany przez blisko 1000 osób. Prezydent zapewnił, że byłby gotów poprzeć dokument wypracowany razem z mieszkańcami.
Treść proponowanej uchwały jasno stwierdza sprzeciw wobec planowanej lub potencjalnej relokacji migrantów oraz budowy Centrum Integracji Cudzoziemców na terenie Włocławka. W uzasadnieniu podkreślono m.in. negatywne skutki społeczno-ekonomiczne i obawy o bezpieczeństwo.
Interwencja posłanek i głosy mieszkańców
Termin debaty na ten temat ustalono na 3 czerwca br. Podczas wydarzeń straż miejska próbowała wyprowadzić taczki wniesione na salę, jednak po interwencji posłanek Joanny Borowiak i Anny Gembickiej, taczki zostały na miejscu.
Trzech mieszkańców zabrało głos. Wśród nich była kobieta, która przyjechała z Niemiec. W emocjonalnym wystąpieniu mówiła:
"Nie chciałabym, żeby sytuacja, jaka ma miejsce w Niemczech, powtórzyła się w Polsce. Tam dzieci nie mogą chodzić same do szkoły — muszą być odprowadzane przez rodziców. Ludzie są mordowani, atakowani nożami i innymi narzędziami, odcinane są im głowy. A państwo niemieckie milczy."
Podkreśliła, że w Niemczech panuje cenzura, a po 30 latach pracy wraz z mężem wróciła do Polski z powodu pogarszającej się sytuacji. Ostrzegała, że Niemcy próbują "przerzucić" problem migrantów na inne kraje UE, w tym na Polskę, wprowadzając opłatę 20 tysięcy euro za każdego nieprzyjętego migranta.
Koniec burzliwej części sesji
Po wystąpieniu mieszkańców wznowiono obrady nad kolejnymi punktami. Taczki ostatecznie zostały wyprowadzone z sali.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie